Rafał Musioł: Kto musi w Zabrzu ścisnąć pośladki?

Po meczu Górnika z ŁKS-em padło kilka pytań (nieskromnie przyznając głównie mojego autorstwa), które wywołały żywe reakcje rozmówców.

Pierwsze, skierowane do SzymonaCzyża, dotyczyło tego, czy chciałby zostać w Zabrzu? Po tradycyjnym „pomidorze” wypożyczony z Rakowa 22-latek z wyraźnym sarkazmem zwrócił uwagę na zasadniczy problem: kto z Roosevelta, gdzie nie ma prezesa i dyrektora sportowego, mógłby w ogóle rozpocząć rozmowy o jego przyszłości? Odpowiedziała mu symboliczna cisza.

Ten sam klimat zapanował na konferencji prasowej z Janem Urbanem. Opromieniony zwycięstwem szkoleniowiec mocno się zafrasował, gdy poruszyłem kwestię kształtu zespołu na przyszły sezon, a może i (bez zapeszania) europejskie puchary.Po chwili zastanowienia Jan Urban jak to Jan Urban, nie owijał w bawełnę. Padły więc stwierdzenia o bałaganie w klubie, niepewności i braku odpowiedzi na kluczowe pytania. Na przykład o nazwiska, transfery czy o budżet na ściągnięcie piłkarzy nowych oraz na zatrzymanie tych, którym kontrakty właśnie się kończą.

- Jeśli tego nie uporządkujemy, to pogramy sobie teraz w czubie tabeli, a w kolejnym sezonie ze ściśniętymi pośladkami będziemy szli od meczu do meczu - przestrzegł trener Górnika, któremu wtórował Lukas Podolski mówiąc wprost: - Teraz jest fajnie, ale boję się tego, co może czekać klub w kolejnym sezonie.

Jeśli takie słowa padają z ust kluczowych postaci Górnika oczywiste jest jedno: to nowe władze miasta muszą zacisnąć pośladki i zabrać się do roboty z porządkowaniem spraw w klubie z Roosevelta. Bo licznik końcowego odliczania właśnie ruszył.