Mateusz Biskup i Miłosz Jankowski mają nowe bodźce do pracy

Rafał Rusiecki
Mateusz Biskup (na zdjęciu bez czapki)
Mateusz Biskup (na zdjęciu bez czapki) Fot. Andrzej Szkocki
Mateusz Biskup i Miłosz Jankowski, wioślarze AZS AWFiS Gdańsk, wracają jeszcze myślami do swoich olimpijskich startów, ale już skupiają się na przyszłości.

Więcej powodów do zadowolenia ma Biskup. W czwórce podwójnej, wraz z Wiktorem Chablem (Tryton Poznań), Dariuszem Radoszem (Lotto Bydgostia) i Mirosławem Ziętarskim (AZS UMK Energa Toruń), zajął w Rio de Janeiro czwarte miejsce. Mieli czas 6.12,09. Brązowi Estończycy na przepłynięcie 2000 metrów potrzebowali zaś 6.10,65.

- W dalszym ciągu czuję niedosyt, bo to mogło się dużo lepiej skończyć. Zewsząd słyszę, że był to naprawdę dobry wynik i gratulują mi występu. Ja jestem jednak wobec siebie dużo bardziej krytyczny. Po eliminacjach nabraliśmy apetytu na więcej. Niestety, ale nie wystarczyło to w finale A. Nie wiem do końca, co źle zrobiliśmy. Za bardzo pozwoliliśmy rywalom wyjść na starcie, szczególnie Niemcom - tłumaczy 22-latek pochodzący z Lisewa Malborskiego.

Biskup z kraju kawy wraca z dobrymi wspomnieniami. Wielkim przeżyciem był dla niego widok spod pomnika Chrystusa Odkupiciela i z Głowy Cukru. Za kilka lat planuje nawet wycieczkę krajoznawczą po Brazylii. Najbliższe plany ma jednak sprecyzowane, a jest to dobry występ na mistrzostwach Polski i na regatach kończących sezon. Obie imprezy w październiku w Poznaniu.

- Tam będziemy musieli potwierdzić swoją przynależność do krajowej czołówki. Nie brakuje młodych wioślarzy, którzy chcą zakwalifikować się do reprezentacyjnych osad - wyjaśnia Mateusz. Gdański student marzy o tym, aby za cztery lata wystąpić także na igrzyskach w Tokio. Trzeba się tam jeszcze zakwalifikować.

- Wszyscy w osadzie zadeklarowaliśmy, że chcemy dalej wspólnie trenować - mówi Mateusz Biskup. - Najważniejsze, aby w tym momencie został z nami trener Aleksander Wojciechowski, bo to człowiek, który potrafi nas przygotować. To właściwy człowiek na właściwym miejscu, jeśli chodzi o czwórkę podwójną. To on stworzył czwórkę „dominatorów”, która nie miała sobie równych przez kilka lat.

Z kolei Miłosz Jankowski po igrzyskach zamierza sporo zmienić. Przez ostatnie lata pływał w dwójce podwójnej wagi lekkiej z Arturem Mikołajczewskim z Gopła Kruszwica. Wspólnie dopłynęli do finału A. Tam opadli jednak z sił i do zwycięzców z Francji stracili ponad 11 sekund!

- Na motorówkę z kamerą zwalać nie można, bo gdybyśmy nie zostali z tyłu, to byśmy od niej nie dostali fali - wspomina Jankowski. - To nie jest sport juniorski, gdzie na ostatnich 500 metrach odrabia się 5 sekund. Finał zapadnie w pamięć, może nie jako najlepszy, ale dlatego, że to był nasz pierwszy finał A na głównej imprezie w sezonie. Najgorsze jest to, że cały czas liczyliśmy na ten medal, od początku, od kiedy pływamy razem, a to już pięć lat - dodaje. Jankowski z kolegą niesamowite zawody rozegrali w półfinale. O 0,22 sekundy wyprzedzili na mecie Włochów. Zajęli tym samym trzecią lokatę, gwarantującą udział w najważniejszym wyścigu.

- Chęci, podniecenie, jakie osiągnęliśmy, całkowicie eliminowały wszelkie zmęczenie. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że na najważniejszy wyścig igrzysk będę za słaby. Napisałem później: psycha silna, ciało słabe - mówi 26-letni wioślarz pochodzący z Iławy. I dodaje: Na chłodno trzeba ocenić, że to szóste miejsce jest zadowalające. Może nie w tym, ale w zeszłym roku wziąłbym je w ciemno. Niedosyt jednak zostaje i pewnie długo będę wracał do tych wyścigów. Ale tak to już jest. Niedosyt mają ci, którzy przegrali z nami w półfinale i ci, którzy w finale A nie dopłynęli do podium. Na igrzyskach zawsze liczy się medal, o reszcie się zapomina.

Od 10 września życie Miłosza zmieniło się za sprawą poślubienia długoletniej partnerki, Kamili. Ale to nie koniec zmian.

- W tym składzie w dwójce, myślę, że osiągnęliśmy to, co mogliśmy osiągnąć - deklaruje Jankowski. - To było świetne pięć lat. Już sobie z Arturem za tę współpracę podziękowaliśmy. Uważam, że w dwójce poziom jest bardzo wysoki. Może po części mi brakuje talentu, mocy, której nie da się nadrobić treningiem. Najbardziej chciałbym się przesiąść do czwórki. W czwórce czterech wioślarzy łatwiej dograć, nawet na średnim poziomie, aby pływali naprawdę szybko. W Polsce mamy młodą, mocną ekipę, więc liczę, że trener coś wymyśli.

Dodatkowo gdański wioślarz chce porzucić wagę lekką, gdzie obowiązuje limit wagowy. - Może przeniosę się do wagi ciężkiej, bo mam 193 cm wzrostu, a przed startem w lekkiej muszę ważyć 70 kg. To obciąża psychicznie i fizycznie organizm - wyjaśnia.

Także w jego przypadku rysuje się w planach wizja startu w Tokio. Miłosz Jankowski deklaruje, że nadal będzie trenował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Biskup i Miłosz Jankowski mają nowe bodźce do pracy - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24