ACB nie chce iść drogą KSW. O sukcesie w Polsce może zapomnieć?

Łukasz Żaguń
Łukasz Żaguń
ACB 63
ACB 63 Karolina Misztal
Właściciele KSW znają przepis na sukces gal, które organizują. Rosyjska federacja ACB chce podążać w Polsce innym torem. Czasami kończy się to porażką.

- Dewiza naszej organizacji to „less show, more fighting” (mniej popisu, więcej walki - przyp. aut.). Stawiamy przede wszystkim na wysoki poziom sportowy gal i równe pojedynki, a walki w klatce ACB są nieprzewidywalne i pełne zwrotów akcji - mówił ostatnio Bajsangur Edelbiew, przedstawiciel ACB na Europę.

Choć może nie bezpośrednio, ale na pewno rykoszetem słowa te uderzają we właścicieli organizacji KSW, czyli Macieja Kawulskiego i Martina Lewandowskiego. Wiele osób zarzuca im, że zamiast poważnych konfrontacji, zestawiają oni często ze sobą sportowców, którzy uchodzą za celebrytów. Bo jak inaczej nazwać Roberta Burneikę czy samozwańczego króla Albanii, kontrowersyjnego rapera „Popka”.

- My nie wstydzimy się tego, że robimy walki, które określane są mianem „freak fight”. Ale nigdy nie jest tak, że kibic MMA nie znajdzie czegoś dla siebie w naszych kartach walk - tłumaczył wielokrotnie Maciej Kawulski.

Właścicieli KSW nie irytuje nawet to, że wytrawni fani MMA ich gale określają mianem... cyrku. Do tych też postanowili wyjść naprzeciw, tytułując KSW 37 mianem... „Circus of Pain”, czyli cyrk bólu.

- Chcieliście cyrku, to go dostaniecie - mówił wówczas z uśmiechem na twarzy Martin Lewandowski.

Wróćmy jednak do sobotniej gali ACB 63 w Ergo Arenie. Otóż po tej imprezie można wysunąć jeden wniosek. Dewiza „less show, more fighting”, choć w założeniu słuszna, może skończyć się organizacyjną porażką. Ostatnią galę ACB oglądało bowiem zaledwie nieco ponad dwa tysiące kibiców. I to w hali, która może pomieścić nawet ponad 11 tysięcy fanów. Ktoś może powiedzieć - przecież to MMA, a nie boks, więc o pełnej hali można pomarzyć. Błąd. Na galach KSW Ergo Arena regularnie pękała w szwach. Mało tego, na PGE Narodowym, podczas KSW 39: Colosseum, zasiadało na trybunach blisko 60 tysięcy osób. Można? Można!

Organizatorzy ostatniej gali ACB bronią się jednak, że mieli zaledwie miesiąc na zgromadzenie publiczności, bo pierwotnie impreza miała odbyć się w angielskim Newcastle. To jest jakieś wytłumaczenie. Trudno jednak uwierzyć w to, że przygotowując dla kibiców dokładnie taką samą kartę walk i ogłaszając ją nawet z półrocznym wyprzedzeniem, Ergo Arena zapełniłaby się choćby w połowie.

Dla jasności - zawodnikom, którzy wzięli udział w sobotę w gali ACB 63, nie można odmówić umiejętności, woli walki i charakteru. Wielu z nich to klasowi fighterzy. Problem polega jednak na tym, że są to postaci, którym brakuje medialnego zainteresowania. A właściciele KSW szybko zdążyli się zorientować, kogo chce oglądać szersza publiczność. Przy okazji udało im się też znaleźć i wypromować kilku zawodników, którzy MMA mają we krwi. Jaki jest zatem przepis na sukces KSW? Trzy łyżki sportu, jedna cyrku. Oto mieszanka wybuchowa.

Agnieszka Włodarczyk o incydencie po walce Mameda Khalidova: Nie wiedziałam, gdzie schować głowę, kiedy zaczęli gwizdać

WideoPortal / x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: ACB nie chce iść drogą KSW. O sukcesie w Polsce może zapomnieć? - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24