Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Wierzbicki, prezes Atomu Trefla Sopot: W młodych nadzieja [ROZMOWA]

Rafał Rusiecki
Fot. Karolina Misztal
O przeniesienia siatkarskiego klubu z Sopotu do Krakowa i minionym sezonie rozmawiamy z Markiem Wierzbickim, prezesem Atomu Trefla.

Były szanse na dalszą egzystencję żeńskiego klubu siatkarskiego w Sopocie?
Rok temu firma Trefl SA- nasz sponsor tytularny - zadecydowała o zainwestowaniu znacznie większych środków w Atom Trefl Sopot, dając w ten sposób klubowi szansę. - Liczyliśmy,, że przez rok znajdzie się ktoś, dzięki komu będziemy mogli zacząć odbudowywać strukturę sponsorską po utracie kluczowego partnera. Zarząd, a przede wszystkim właściciele, wykonali ciężką pracę. Potocznie można powiedzieć, że chodzili od firmy do firmy, pukali, szukali rozwiązań. Niestety nie udało się zebrać takich środków, które byłyby w stanie przywrócić poprzednie możliwości finansowe. Trefl SA nie jest w stanie przez kolejny rok wydawać tak dużych środków, aby Atom Trefl Sopot mógł wystartować w następnym sezonie ORLEN Ligi. To była główna przyczyna, przez którą została podjęta bardzo trudna dla nas wszystkich decyzja o przeprowadzce do Krakowa.

Skąd pomysł na połączenie sił z I-ligową Proximą Kraków?
To nie do końca pytanie do mnie, bo rozmowy prowadził Trefl SA wraz z właścicielem klubu - Kazimierzem Wierzbickim. Kilka lat wcześniej poznali się z panem Łukaszem Kadelą, prezesem Proximy i byli w stałym kontakcie. Obecnie klub z Krakowa nie dostał się do Orlen Ligi, my byliśmy w bardzo trudnej sytuacji, nawiązaliśmy więc współpracę, przeanalizowaliśmy wszystkie aspekty i możliwości, jakie mieliśmy na lokalnym rynku i doszliśmy do wniosku, że jest to dobry moment, aby zrobić coś razem. Krakowski rynek jest mniej nasycony drużynami ligowymi. Tam może być łatwiej pozyskać sponsorów. U nas jest odwrotnie. Mówi się, że w Trójmieście jest najwięcej drużyn ligowych w kraju. Liczymy, że efekt świeżości zadziała w Krakowie, gdzie od 15 lat nie było siatkówki na najwyższym poziomie.

Możemy tę współpracę określić jako fuzja?
Z formalnego punktu widzenia strona krakowska odkupuje wszystkie akcje od miasta Sopot, a także część od pana Kazimierza Wierzbickiego. W tym momencie będzie dwóch akcjonariuszy tej spółki (obok Trefla - przyp. red.).

Jak na te wiadomości zareagowała drużyna?
Zawodniczki ze sztabem otrzymały te informacje od razu, kiedy współpraca ta stała się już pewna. Oczywiście było wielkie zaskoczenie, pewnie smutek. U niektórych pojawiły się łzy. Razem z wiceprezesem klubu rozmawialiśmy długo z drużyną, tłumacząc przyczyny tej decyzji.. Do tej chwili wszystkim nam jest ciężko, bo związaliśmy się z tym klubem. Trzeba jednak żyć dalej. Zostały określone nowe cele i plan, jak do nich dojść.

Jak wygląda przyszłość siatkarek z Sopotu? Czy jakieś mają jeszcze ważne umowy?
Przed poprzednim sezonem podpisywaliśmy generalnie krótkokresowe kontrakty, ponieważ już wtedy wiedzieliśmy, że nasza sytuacja jest niepewna. Były też dłuższe umowy, ale z możliwością rozwiązania. Plan jest jednak taki, co podkreśla także strona krakowska, że maksymalnie dużo dziewczyn stąd chcemy zaangażować tam. Pytanie, czy siatkarki przyjmą te propozycje. Tego nie wiemy.

Z jednej strony klub przez te kilka lat sportowo namieszał. Z drugiej zrobił to dzięki dużemu zastrzykowi pieniędzy z zewnątrz. Czuliście, że część środowiska ma o to pretensje?
Absolutnie nie. W poprzednim roku czuliśmy wręcz wsparcie. Wiele osób trzymało za nas kciuki. Nasi partnerzy podkreślali, że super, że walczymy. W tamtym momencie odzew i współczucie na rynku były potężne. Teraz także partnerzy biznesowi ze zrozumieniem przyjęli decyzję właścicieli. Więcej czasu na jej zaakceptowanie potrzebowali kibice, którzy oczywiście podchodzą do sprawy bardzo emocjonalnie. Spotkaliśmy się jednak z przedstawicielami Klubu Kibica i wydaje nam się, że po pierwszych reakcjach, które często były dla nas aż bolesne, także starają się zrozumieć takie a nie inne postanowienia.

Są podobieństwa z najbliższego podwórka do waszej sytuacji. Grupa Lotos w koszykówce żeńskiej w Gdyni i żużlu w Gdańsku, czy Energa w hokeju w Gdańsku zrobiły dużo dobrego, ale ich odejście spowodowało zapaść klubów...
Zgadza się, ten medal ma dwie strony. Można wybrać różne ścieżki rozwoju klubu. Można próbować szukać bardzo wielu małych sponsorów, można kilku większych lub jednego gigantycznego. U nas był wybrany ten trzeci scenariusz. To wiązało się też z pewnymi ograniczeniami, ponieważ sponsor konsumował ok. 80-90 procent naszej przestrzeni marketingowej. Nie mogliśmy przyjmować innych sponsorów. To oczywiście powodowało zagrożenie, że w przypadku odejścia tego giganta, powstanie duży kłopot. Staraliśmy się temu zapobiec, pozostając w kontakcie z wieloma firmami, ale niestety po wycofaniu się Polskiej Grupy Energetycznej spełnił się najczarniejszy scenariusz. Trefl SA stanął jednak na wysokości zadania i wziął na siebie ciężar, którego wcale nie musiał dźwigać. Mógł to robić jednak tylko przez jakiś czas. Daliśmy sobie rok, ale niestety nie udało się zrealizować planów, by pozyskać znaczące środki.

To wygaszanie pieca...
Na szczęście ten piec będzie się żarzył gdzieś dalej. Trefl chce dalej wspierać żeńską siatkówkę, tylko już nie w tak wielkim stopniu, więc wykupienie akcji przez firmę Proxima i stworzenie Trefla Proximy Kraków ma sens.Trefl S.A. nadal będzie sponsorem tego klubu.

Jak ten proces przeprowadzki do Krakowa wygląda?
Jesteśmy w jego trakcie. Właściciele określili główne warunki, natomiast szczegóły zostają jeszcze do omówienia. Dochodzimy więc do szczegółowych rozwiązań. Więcej konkretów będziemy znać za trzy, cztery tygodnie. Teraz się wszystko dociera.

A czuje Pan satysfakcję, że mimo najmłodszego składu w Orlen Lidze, sportowo udało się utrzymać na tym szczeblu?
Na szczęście wracamy do milszych tematów (śmiech). Tak, jestem bardzo zadowolony z wyniku. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że gdyby nie niespodzianka w ostatnim meczu z Chemikiem, to moglibyśmy równie dobrze wylądować w barażach. To jest sport. Tabela w drugiej części była bardzo płaska i jeden-dwa punkciki robiły różnicę. Zajęliśmy 9. miejsce i mimo wszystko, jak na tak młodą drużynę, zostawiliśmy za sobą pięć innych zespołów.

Trener Piotr Matela nie byłby w stanie dokończyć tego sezonu?
Nie wiem, co by się stało, gdybyśmy zostawili Piotra Matelę na stanowisku. Nasza decyzja była taka, że dla drużyny będzie najlepiej, jeśli się rozstaniemy. Z perspektywy czasu, jak się patrzy na mecze już pod wodzą Piotra Olenderka, było to dobre posunięcie. Oczywiście niewykluczone, że bez zmiany trenera wyniki byłyby podobne, ale ciężko to teraz ocenić. Gdybym miał podjąć tę decyzję jeszcze raz, to zdecydowałbym się na identyczny ruch.

Pan z wiceprezesem Bartoszem Kurnatowskim po przeprowadzce nadal będziecie w klubie?
W klubie Trefl Proxima Kraków powstanie przede wszystkim nowa rada nadzorcza i to ona wybierze dwóch członków zarządu. Jeden będzie wskazany przez stronę krakowską, a drugi przez sopocką. Kto będzie reprezentował sopocką stronę? Trudno powiedzieć. Decyzja należy do właścicieli. Generalnie, co mogę zdradzić, więcej do powiedzenia będzie miała strona krakowska, bo tam się przecież wszystko będzie odbywało operacyjnie. My jako sponsor mamy większą znajomość Orlen Ligi, znamy też drużynę od wewnątrz.

A jak wygląda sprawa ścieżki młodzieżowej? Od kilku sezonów Atom Trefl Sopot próbował włączyć się w szkolenie młodzieży.
Kilka sezonów to szczerze powiedziawszy trochę nadużycie. Wcześniej ograniczały nas w tym warunki sponsora, więc tak naprawdę od roku zajmujemy się bardziej rozbudowanym szkoleniem młodzieży. Powstał projekt szkolenia dzieci na poziomie minisiatkówki, mamy też klasę gimnazjalną. Jak najbardziej chcemy to kontynuować. Zapewne nie będzie to w ramach Trefla Proksimy Kraków. Możliwe, że przejdzie pod skrzydła Stowarzyszenia Trefl Pomorze. Absolutnie nie chcemy tego zarzucić. Nie możemy zawieść tych dzieci i ich rodziców. Jesteśmy odpowiedzialni, a to od początku był projekt długofalowy.

Żeńska siatkówka przeżywa olbrzymi kryzys. Reprezentacja Polski nie jest od dawna w czołówce. Orlen Liga z roku na rok jest coraz słabsza. Potwierdza to tylko odejście Impelu z Wrocławia, sportowy zjazd klubów z Muszyny i Dąbrowy Górniczej. Jest światełko w tunelu?
Ilu jest znawców siatkówki, tyle jest pewnie różnych koncepcji. Moja opinia jest taka, że potrzeba sukcesu reprezentacji Polski. To zawsze ciągnie zainteresowanie dyscypliną, przekłada się na impuls wśród dzieci, nabory w klubach. Obecnie odchodzi jednak gros zawodniczek, które stanowiły o sile naszej reprezentacji i niestety, z ubolewaniem przyznaję, że nie widzę dziesiątek siatkarek, które depczą im po piętach. Czy uda się zbudować nową reprezentację, która będzie w stanie walczyć o medale mistrzostw Europy? Obawiam się, że jest to bardzo ciężkie zadanie. Mam jednak ogromną nadzieję, że szkolenie młodzieży w strukturach klubów zacznie być na coraz wyższym poziomie i w dłuższym okresie przyniesie to dużo pożytku kadrze.

A Pana zmartwiło to, że w szerokiej kadrze reprezentacji nie było teraz siatkarek z Sopotu?
Realnie trzeba sobie powiedzieć, że teraz nie mamy już zawodniczek takiego kalibru, jak kiedyś. Można by pomyśleć o Magdzie Damaske, Justynie Łukasik. Pozostałe dziewczyny jeszcze nie są gotowe, by otrzymać powołania. Decyzja selekcjonera nie była więc zaskoczeniem, chociaż oczywiście chciałoby się widzieć tam siatkarki z Sopotu. Taka była jednak decyzja trenera Jacka Nawrockiego i trzeba ją uszanować. On ma pełen przekrój, obserwuje całą ligę, pracuje bardzo ciężko, spotykamy go w halach w różnych częściach Polski. Te siatkarki, które powołał, pewnie były najlepszymi kandydatkami do kadry. Nawiązując do poprzedniego pytania - trzymam kciuki, żebym to ja się jednak mylił i żeby ta ekipa coś wywalczyła. Nie da się jednak ukryć, że siatkówka żeńska jest w bardzo dużym kryzysie. To, co dzieje się w lidze, jest bardzo smutne i myślę, że widać, że z roku na rok następuje spadek poziomu sportowego. Obawiam się, że w kolejnych rozgrywkach będzie znacząco gorzej. Słychać, że nawet w zespole mistrzyń Polski, Chemiku Police, może nie być utrzymany dotychczasowy poziom.

TOP Sportowy24 - hity internetu z minionego tygodnia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Marek Wierzbicki, prezes Atomu Trefla Sopot: W młodych nadzieja [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24