Rio de Janeiro 2016. Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński: Na wodę bez planu minimum [ROZMOWA]

Rafał Rusiecki
Bernat Armangue
Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński (AZS AWFiS Gdańsk) mają za sobą starty na igrzyskach w Londynie, gdzie zajęli 13. miejsce. Bogatsi o tamte doświadczenia w Rio chcą być lepsi. Nam opowiadają o przygotowaniach do igrzysk.

Udziela się już wam olimpijska gorączka?
Łukasz Przybytek: Jeszcze nie. Myślę, że jeszcze trochę czasu do igrzysk zostało. Wykonujemy swój plan, który mamy rozpisany od półtora roku. Na razie wszystko idzie zgodnie z nim. Żadnej gorączki nie mamy i oby tak zostało do samego startu w igrzyskach.
Paweł Kołodziński: Myślę, że byliśmy już na igrzyskach w Londynie i doświadczyliśmy tam gorączki olimpijskiej. Teraz normalnie pracujemy, a wynikami potwierdziliśmy, że potrafimy żeglować. To chyba jest najważniejsze, aby wykonywać to, co sobie ustaliliśmy i spokojnie podejść do startu. Na szczęście chaosu nie ma.

W listopadzie ubiegłego roku zajęliście czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Buenos Aires. Ten sukces będzie was uskrzydlał czy działał zupełnie odwrotnie?
PK: Dobre wyniki zawsze mobilizują, a to, że nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu cały czas powoduje w nas chęć do walki, rozwijania się, do tego, żeby być coraz lepszym. Chcemy pokazać, że potrafimy świetnie żeglować.
ŁP: Myślę, że dobrym żeglowaniem pokazujemy cały czas, że jesteśmy w czołówce i walczymy o jak najlepsze miejsca. Sukcesy budują i dodają motywacji, aby polepszać wyniki, ale też utrzymać się na wysokim poziomie.

Jak teraz określilibyście formę na tle światowej czołówki?
ŁP: Dawno nie było dużej imprezy, bo wszystkie były na początku roku. Teraz jest mocno treningowy okres. Teraz czeka nas jeszcze zgrupowanie w Rio (rozmowa przeprowadzona została przed wylotem - przyp. aut.), na których odbędą się ostatnie regaty kontrolne. Według mnie, ale też odczuć trenerów, uważam, że jesteśmy przygotowani bardzo dobrze. Oby tak zostało.
PK: Podążając za Łukaszem powiem, że jesteśmy spokojni o formę. Razem z całym zespołem Energa Sailing działamy, aby dobrze wystartować w Brazylii.

Jak się czujecie na Zatoce Guanabara, na której będą rozgrywane żeglarskie konkurencje?
PK: Byliśmy już kilkakrotnie na zatoce, przy Rio de Janeiro. Poznaliśmy ten akwen. Wiemy, gdzie jedziemy. Przygotowujemy się spokojnie.

Wielu narzeka, że to bardzo zanieczyszczony akwen, na którym na żeglarzy czeka wiele pułapek...
ŁP: Zgadza się. Ta woda jest inna, niż te, na których zazwyczaj się ścigamy. Szczególnie po ulewnych deszczach pływa tam wiele śmieci. Trzeba naprawdę bardzo uważać, żeby o coś nie zaczepić, bo to zawsze jest duża strata w wyścigu. Trzeba dodatkowo obserwować wodę, aby w nic nie wpłynąć. Warunki dla każdego będą jednak takie same. Nie tylko my będziemy mieć ten problem.

Czy można powiedzieć, że ze względu na te śmiecie regaty na igrzyskach będą loteryjne?
PK: Myślę, że pewien element szczęścia czy loterii jako takiej zaistnieje, ale każdy będzie miał takie same warunki - tak na wodzie, jak i w uwzględnieniu wiatru. Będzie decydowało to, kto się w tym najlepiej odnajdzie.

Każdy olimpijczyk marzy o medalu. Czy wy zakładacie sobie poziom, poniżej którego w tych igrzyskach nie chcecie zejść?
ŁP: Nie nastawiamy się na konkretny wynik. Nigdy tego nie robiliśmy przed regatami. Tak samo jest przed igrzyskami. Chcemy wykonać swoją pracę jak najlepiej, a wtedy będzie dobry wynik. Tak przyjęliśmy robić już dawno, przed mistrzostwami Europy czy świata. Nie mamy planu minimum i to jest dla nas najlepsza opcja.
PK: Do każdego wyścigu podchodzimy osobno. Ranga zawodów nie ma tutaj znaczenia. To wyniki potwierdzają, czy mieliśmy dobre podejście.

Macie jakieś talizmany, coś co daje wam większą moc?
PK: Ja nic takiego przy sobie nie noszę. Myślę, że raczej nawyki treningowe są ważniejsze, niż talizmany w kieszeni. Najważniejsze, żeby bliscy nas wspierali i nam kibicowali.
ŁP: Ciężka praca i liczba godzin przepracowanych na treningach dają największą motywację, chęć wygrywania. Wtedy, kiedy dobrze się przygotowujemy, te wyniki są równie dobre.

Na tym ostatnim zgrupowaniu w Rio coś jeszcze chcecie szlifować?
ŁP: Ostatnie zgrupowanie to ostatni start kontrolny przed igrzyskami. To też ostatni sprawdzian sprzętu. Musimy jeszcze dopracować pewne sprawy, aby łódka była gotowa w stu procentach, aby nie przytrafiła się nam żadna awaria na regatach olimpijskich. Posprawdzamy to dokładnie, powymieniamy pewne elementy na nowe. Idealny stan to taki, w którym tylko żeglowanie będzie decydowało o miejscu na mecie.

A jak wyglądają sprawy sprzętowe? Tutaj też jesteście gotowi?
PK: Dzięki Polskiego Związkowi Żeglarskiemu cały sprzęt już dostarczyliśmy do Rio de Janeiro. Startujemy na swoim, sprawdzonym sprzęcie. Deskarze pewne części dostają od organizatorów, ale u nas tak nie ma. Pływamy na tym, co sami przygotujemy. We własnych butach najlepiej - taka jest możliwość, z której jesteśmy bardzo szczęśliwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rio de Janeiro 2016. Łukasz Przybytek i Paweł Kołodziński: Na wodę bez planu minimum [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24